Codziennie przyrzekam, że będę sobą, ale gdy wchodzę w ten inny
świat, w inny tłum zmieniam się, tracę wszystko, co we mnie dobre, abym został
zaakceptowany. Ponieważ ten świat nie posiada zasad. Liczy się chamstwo, pycha,
i głupota. Tam nie ma miejsca na wrażliwość
~karola1041 ©
- Wiesz
co zapomniałem zeszytu z domu, idź beze mnie – kolejny poranek i dalsze
ściemnianie, żeby nie iść do szkoły z siostrą.
-
Dobrze, tylko nie spóźnij się do szkoły – pouczała mnie jak zwykle, no
cóż troszczyła się o mnie.
- Ok to nara – rzuciłem. Poszedłem w kierunku
parku. Jak zwykle cisza i spokój, jak zwykle mogłem usiąść na mojej ulubionej
ławce i wypalić kolejne pudełko fajek. Byłem trochę zdziwiony, taka piękna
pogoda w Londynie? To wręcz nie możliwe, przecież tu zawsze pada deszcz i jest
pochmurno. Poranne promyki słońca ogrzewały moją twarz, uśmiechnąłem się do
siebie. Niestety mój spokój nie trwał długo, gdyż dostałem sms-a od Mike’a:
„Gdzie
jesteś?”
to chyba
jest pytanie retoryczne? Przecież to oczywiste, zawsze wagary spędzałem na tej
ławce. Odpisałem mu:
„A jak myślisz?”
Po
chwili znów poczułem wibrację w kieszeni:
„Siostra cię szuka”
Nie no,
a ta jak zwykle czegoś ode mnie chce. Czy ona w końcu przestanie mnie
kontrolować?! Wkurzony napisałem kumplowi:
„Powiedz jej, żeby zajęła się sobą”
Wiem to
było trochę chamskie z mojej strony, ale co mnie obchodzą jej uczucia?! Nic mam
to gdzieś. Chyba dali mi już spokój, bo nie uzyskałem, żadnego sms-a.
Wyciągnąłem z kieszeni fajkę, jak tak dalej pójdzie to w końcu skończą mi się
zapasy. Ja pierdolę. Znowu będę musiał szukać kogoś, kto sprzeda papierosy
niepełnoletniemu.
Zawsze kiedy tu siedziałem, miałem dużo
czasu na lenistwo, co mi bardzo odpowiadało. Często zastanawiałem się co stanie
się ze mną za rok, dwa, albo za pięć. Nic mi nie przychodziło do głowy, nie
miałem pojęcia co się ze mną stanie. Na pewno nie będę kimś wybitnie
wykształconym, w końcu ciągle olewam szkołę. No to kim będę? Może bezdomnym?
Nie na pewno nie zostanę biedakiem. Szybko odgoniłem od siebie te myśli, po co
teraz się tym martwić? Nawet nie
zauważyłem ile czasu minęło od mojego przyjścia tutaj no trzeba zbierać się do
domu. Tylko dwie ulice dzieliły mnie od domu, więc szybko się tam znalazłem.
Modliłem się, żeby jeszcze nikogo nie było. Lecz niestety moje modły nie
zostały spełnione, w chacie byli już wszyscy domownicy.
- Gdzie byłeś na przerwach? – spytała Kate.
Kiedy przekroczyłem drzwi salonu, czy ona w końcu się ode mnie odwali?
- W dupie – odparłem niechętnie
- Jak ty się zwracasz do siostry – upomniała
mnie rodzicielka, siedząca na kanapie obok ojca. Nic jej nie powiedziałem tylko
przewróciłem teatralnie oczami.
- Ja i mama jedziemy do spa na weekend, więc
zostaniecie w domu sami – oznajmił bez żadnych wstępów ojciec.
- Wyjeżdżamy za jakąś godzinę – dodała mamuśka
– Kate zajmiesz się bratem. – nie no to mnie powaliło na kolana, będzie się mną
opiekowała siostra? Przepraszam bardzo, ale chyba powinno być na odwrót?!
- To chyba jakiś żart – prychnąłem
- Nie to nie jest żart. Alan masz słuchać
siostry. Ona jest odpowiedzialna, a ty…- nie wiedziała co powiedzieć, żeby mnie
nie urazić.
- Bezczelny, arogancki, nikomu niepotrzebny,
głupi, pyskaty, debilny – wyliczałem ze złością – Wiem, że tak o mnie myślicie,
bo okazujecie mi to o każdej porze dnia i nocy. – pokręciłem z dezaprobatą
głową i wyszedłem z salonu trzaskając drzwiami. Cud, że nie wypadły z zawiasów.
- Alan’
ie Micheal’ u Raymond’ ie Williams! – nienawidziłem jak wypominała mi moje
wszystkie imiona – Masz zaraz tu wrócić! – krzyknęła za mną władczo, lecz ją
zignorowałem.
Wszedłem do swojego burdelu, oczywiście
trzaskając drzwiami. Włączyłem na full jakąś płytę i położyłem się na łóżku. W
końcu powiedziałem im to, co oni chcieliby powiedzieć mi przez całe moje życie.
Mam ich wszystkich dosyć: moich rodziców i siostry, która na każdym kroku mnie
kontroluje i stara się… tak mi się przynajmniej wydaje, że chciała by mi … tak
jakby pomóc. Nie wiem dlaczego, ale takie odnoszę wrażenie. Chyba Kate myśli,
że nie radzę sobie ze swoim życiem. Myliła się świetnie sobie radziłem,
przynajmniej tak mi się wydaje. Dobrze koniec tych rozmyślań, po co się ty
zamartwiać?! Ale tu nudno, jeszcze tylko pół godzinki i moi rodzice stąd wyjadą
na cały weekend! Może by tak pójść do jakiegoś klubu, o tak to
świetny pomysł. Za oknem ciemno, więc można zacząć się szykować. Szybko
założyłem szare rurki i białą koszulkę w
serek. Nałożyłem trochę żelu na swoje czarne włosy, poprawiłem grzywkę i
zbiegłem na dół do salonu. Na szczęście rodzice już pojechali, a Kate leżała na
kanapie oglądając jakiś teleturniej.
- Ja lecę – powiedziałem
- Gdzie? – przyjrzała mi się podejrzliwie
- Do klubu z Mike’m – starych nie było więc po
co ściemniać?!
- Nigdzie nie idziesz – zabroniła mi
- Ta jasne, bo cię posłucham – prychnąłem
- Jeżeli naprawdę chcesz mnie pilnować
to chodź ze mną. – zaproponowałem
- Ale.. – nie wiedziała czy się zgodzić
- Załóż jakiś ładny ciuch i chodź. Zabawimy
się! Będzie Mike – spojrzałem na nią porozumiewawczo. Zauważyłem, że Kate
podkochuje się w moim kumplu, z wzajemnością zresztą. Dlaczego nie są razem? Bo
oboje boją się, że ta druga strona nie odwzajemnia jej uczuć. To było żałosne,
mogliby w końcu się umówić. A poza tym jeśli zacznę spędzać więcej czasu z
siostrą to będzie tak jak dawniej? Może znów będziemy nierozłączni? Szczerze
mówiąc brakuje mi tego.
- No dobra – zgodziła się i poszła do swojego
pokoju. Jednak po chwili wróciła w białych rurkach i czarnym, błyszczącym
topie. Muszę przyznać, że jest ładna, wcześniej tego nie zauważyłem. – Czyli
Mike też tam będzie? – chciała się upewnić
- Tak czeka już na miejscu – powiedziałem z
uśmiechem – A co podoba ci się? – wyszczerzyłem się jeszcze szerzej
- Nie wcale nie – odwróciła wzrok, żeby uniknąć
mojego spojrzenia.
- Wiem, że jest inaczej – puściłem jej oczko –
A tak na marginesie, to pasujecie do siebie myślę, że bylibyście świetną parą.
- Na serio? – lekko się uśmiechnęła
- Dobra chodź – wyszedłem z domu i skierowałem
się w kierunku szopy
- Nawet o tym nie myśl – siostra pokręciła
głową
- Dlaczego? – wyciągnąłem z drewnianego domku
motor taty, którego sam nie używał. Zazwyczaj ja go po kryjomu zabierałem, żeby
nikt się nie dowiedział.
- Bo to niebezpieczne – nie podobał jej się
mój pomysł
- Nie pękaj! – podałem jej kask – Bo powiem
Mike’owi , że się w nim zakochałaś – zastosowałem mały szantażyk
- Jesteś strasznym bratem – powiedziała
siadając ze mną na pojeździe
- Trzymaj się – poczułem jak obejmuje mnie
kurczowo w pasie. Wykierowałem z podjazdu, jechałem dość szybko, ale Kate nie
zwracała mi uwagi. A co tam. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem, zdziwiło mnie to,
że siostra siedziała za mną cicho i nie pouczała mnie. Dzięki mojej szybkiej
jeździe mało zajęła nam droga do klubu.
- Jesteśmy – stanąłem przed dużym, nowoczesnym
budynkiem z którego słychać było głośną muzykę.
- Jak tam wejdziemy? – wskazała na ochroniarza
– Przecież jesteśmy niepełnoletni.
- Nie gadaj, tylko chodź – pociągnąłem ją w
stronę wejścia
- Dowód – powiedział oschle ochroniarz, było
widać, że nie przepadał za swoją pracą.
- Proszę bardzo – podałem mu fałszywkę.
Siostra dziwnie na mnie popatrzyła, ale na szczęście nic nie mówiła.
- A twój? – zwrócił się do Kate
- Mógłby zrobić pan wyjątek – dałem mu
potajemnie w łape
- Okej, wchodźcie – rozejrzał się dookoła
- Wiesz, że tak się nie robi – upomniała mnie,
kiedy byliśmy już w środku. Wszędzie było pełno upitych nastolatków, na
parkiecie też dość tłoczno. No Alan to twoja codzienność, zawsze tu bywałem.
- Nie gadaj już – zauważyłem Mike’a
machającego do nas znad jednego ze stołów, od razu poszliśmy w jego stronę.
- Siema – przybiłem piątkę kumplowi – Ale dużo
ludzi – wskazałem na parkiet
- No. Cześć Kate – Mike uśmiechnął się do
mojej siostry
- Hej – usiadła obok niego
- Zamówiłem
wam colę z wódką – kumpel podał mi i Kate szklankę ciemnego płynu.
- No pij – zauważyłem jak moja siostrzyczka
nie wie co zrobić, ktoś mógłby pomyśleć, że modli się nad tą szklanką. Ciągle
się wahała lecz po chwili wzięła do ust trochę alkoholu.
- Nawet dobre – przyznała biorąc kolejny łyk.
Czyli wygląda na to, że sprowadzam Kate na złą drogę, no w końcu ktoś to musiał
zrobić.
- No siostra, w końcu zachowujesz się jak
człowiek – poklepałem ją po plecach, byłem z niej dumny. Szybko opróżniłem
swoją szklankę – Ja idę zaszaleć na parkiecie, a wy sobie róbcie co chcecie. –
spojrzałem na Mike’a wzrokiem mówiącym: pamiętaj, że to moja siostra. Na co on
uniósł ręce w obronnym geście, myślę, że będzie z nim bezpieczna, oby. Te dwa
gołąbeczki były najwyraźniej zachwycone, że zostaną same. Skierowałem się w
stronę parkietu, gdzie tańczyło dużo pięknych dziewczyn. Od razu przykleiła się
do mnie jakaś blondynka, nie była zła, ale coś w niej strasznie mi się nie
podobało. Później tańczyłem jeszcze z innymi dziewczynami, ale żadna jakos
szczególnie mnie nie zainteresowała. Postanowiłem coś wypić, więc skierowałem
się do baru. Niedaleko mnie siedziała jakaś niska dziewczyna o jak to się mówi
wiśniowych włosach, w sumie ten kolor jej pasował. Widać, że nie dawno
pofarbowała włosy, ona ni kogoś przypominała, ale kogo? Ja ją skądś chyba
znałem, a tak to Amanda z mojej szkoły, nie znałem jej za dobrze, ale wydawała
się nawet fajna. Było mi jej szkoda, siedziała sama przy barze, wszyscy
obchodzili ją szerokim łukiem. A co mi tam, będę odważny i podejdę, wiem, że to
nie było zbyt mądre no, ale raz kozie śmierć.
- No hej – zagadałem
- Cześć Alan – uśmiechnęła się szczerze –
Chyba jesteś jedynym chłopakiem, który nie boi się do mnie podejść – westchnęła
smutno.
- To, że twoim chłopakiem jest największy
brutal w szkole, mało mnie interesuje. – wzruszyłem ramionami.
- Naprawdę nie boisz się go? Przecież on może
zrobić ci krzywdę. Wiesz, że to on zabił tego Matt’ a, który mu się postawił.
Szkoda, że go nie zamknęli, byłby święty spokój. – zamyśliła się.
- Wszyscy w szkole wiedzą, że to on tyle, że
nikt nie chciał zaznawać bo bał się o własne życie. – o tym wszystkim było
bardzo głośno rok temu. Słodki chłopaczek staną w obronie kumpla i dość mocno
oberwał, ba tak oberwał, że teraz leży na cmentarzu. Winowajcy nie zamknęli bo
nie mieli wystarczająco dużo dowodów przeciw niemu.
- Wiesz, że może zrobić ci krzywdę, za to, że
ze mną rozmawiasz?! Nawet nie wiesz do czego jest zdolny. – była w kiepskim
stanie, no cóż ten typ James trzymał ją krótko. Dziewczyna bała się z nim
zerwać.
- Przestań pleść głupoty! Nic mi nie zrobi –
złapałem ją za rękę – Chodź zatańczyć.
- Bardzo chętnie – poszła za mną na parkiet.
Leciał jakiś wolniejszy numer więc objąłem ją w tali i zaczęliśmy tańczyć. Było
bardzo przyjemnie, dziewczynie chyba też się podobało, cały czas się
uśmiechała. No cóż pewnie ostatni raz tańczyła z chłopakiem, przed poznaniem
Jamesa, on na nic jej nie pozwalał.
Teraz
Amanda po raz pierwszy od dłuższego czasu się wyluzowała, wiedziałem to,
ponieważ widziałem ją dużo razy na korytarzach szkolnych. Zawsze była smutna,
samotna i przestraszona, a teraz była szczęśliwa. Dziewczyna wtuliła swoją
twarz w moje ramie i westchnęła. Muszę przyznać, że polubiłem ją, była całkiem
fajna. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie na co ona się zaśmiała i mnie
objęła. Spojrzałem w jej piękne brązowe oczy, nawet nie zauważyłem kiedy nasze
twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Pocałowałem ją, a ona odwzajemniła
pocałunek, poczułem jak dreszcz ekscytacji przebiega przez moje ciało. Lecz
dziewczyna po chwili opanowała się i przerwała pocałunek, nie byłem zbyt
pocieszony, takim obrotem sprawy.
- To nie powinno się wydarzyć – powiedziała,
na jej policzkach zauważyłem dwa duże rumieńce.
- Ja tam się cieszę – dałem jej jeszcze
jednego buziaka w policzek. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w tym momencie
moje życie zmieni się nie do poznania. Nie wiedziałem, że pożałuję tego co
zrobiłem parę minut temu. Nie pomyślałem o konsekwencjach…szkoda…
proszę o komentarze i reakcje! ;)))