sobota, 5 maja 2012

Rozdział 3


Ćwiczę twardość, zarozumiałość, chamstwo. By któregoś dnia obudzić się i powiedzieć, że nienawidzę miłości.  
~weiwcakel ©


 - Alan! – krzyknęła moja siostra wchodząc do pokoju.
 - Zamknij się, głowa mnie boli – powiedziałem zdenerwowany. Po tak wspaniałej imprezie mogłaby mi dać choć trochę spokoju, ale nie ona musiała przerwać mój odpoczynek.
 - Było tyle wczoraj nie pić – wypięła mi język.
 - No mało piłem – w sumie to nic nie pamiętałem, oprócz pocałunku z Amandą.
 - Ta mało – prychnęła – Z tego co widziałam to nie było mało – pokręciła z dezaprobatą głową.
 - Oj cicho! Lepiej mów jak tam było wczoraj z Mike’m. – spojrzałem na nią wyczekująco.
 - No rozmawialiśmy, tańczyliśmy – rozmarzyła się – Alan nie szczerz się tak, przecież nie mam u twojego kumpla szans – moja siostra powinna być bardziej pewna siebie, ale nie jest. To trzeba w niej zmienić, bo inaczej będzie kiepsko z jej samooceną. Kiedyś też taki byłem, a teraz? Jestem strasznie pewny siebie.
 - Mogę się założyć, że zostaniecie parą  - czy ona naprawdę myślała, że nie ma u niego szans? Myliła się, Mike lubił takie jak ona czyli poukładane, ładne, urocze i inteligentne. No przyznaję moja siostra była piękna, ale to moja kopia, więc musi być ładna. Jednak myliłem się co do tego czy będą razem, oni nigdy nie będą szczęśliwi ze sobą, nigdy. Widocznie nie było im to pisane, jednak wtedy nikt nie wiedział co się wydarzy. Chyba tylko Bóg to wiedział, tylko on.
   Przyjrzałem się dokładnie mojej siostrze, wyglądała zupełnie tak jak ja, byliśmy tacy podobni. Te same rysy twarzy, czekoladowe oczy i te dołeczki, kiedy się uśmiechaliśmy. Miała dość ciemną karnację tak jak ja, można powiedzieć, że mieliśmy coś z mulackiej urody.
 - Dobra zmieniając temat – widać nie chciała zwierzać się braciszkowi – Przyjdziesz po mnie po warsztatach plastycznych? Bo wiesz ciemno będzie, a ja nie chcę iść sama przez cały Londyn – Kate za żadne skarby świata nie chciała przyznać, że boi się ciemności.
 - Niech ci będzie przyjdę – w sumie to i tak nie miałem nic do roboty -  No bo jak cię ktoś zgwałci to będzie jak zwykle moja wina – zażartowałem.
 - To nie jest śmieszne – dostałem torebką w głowę – To o 21 masz być  - wyszła z domu, a ja w końcu miałem święty spokój. Spojrzałem na zegarek 16, czyli miałem jeszcze sporo czasu na drzemkę. Z uśmiechem na twarzy położyłem się na kanapę i odpłynąłem w objęcia Morfeusza.
     Miałem dziwny sen, taki strasznie rzeczywisty, w sumie to nie wiem czy mam się nim martwić. Śniło mi się, że jestem w tym samym klubie co wczoraj i znów całuję się z Amandą na parkiecie tyle, że  ta czułość była jakaś inna. Była tak jakby zakazana i strasznie niebezpieczna. Czułem, że ktoś mnie obserwuje wręcz morduje mnie wzrokiem. Lecz za żadne skarby świata nie mogłem zobaczyć kto jest tak wrogo do mnie nastawiony. Gdy zakończyłem namiętny pocałunek, coś podkusiło mnie, żeby się obejrzeć, z niecierpliwością czekałem aż moje ciało we śnie obróci się i zobaczę tego kogoś kto mnie obserwował.
  Nagle zadzwonił mój budzik, zakląłem pod nosem i go wyłączyłem. Czas jechać po moją kochaną siostrzyczkę, żeby nie włóczyła się po mieście sama. Byłem cholernie wkurzony, że nie zobaczyłem kto stał za mną, ciekawość mnie zżerała. Wychodząc z domu zauważyłem na wycieraczce jakąś kartkę, coś było na niej nabazgrane:
 Zniszczę twoje życie! Pożałujesz tego co zrobiłeś!
    Rozejrzałem się dookoła, lecz niestety było ciemno, więc nie zobaczyłem nikogo podejrzanego. Kto to mógł podłożyć?! Może to jakiś głupi żart, ktoś pewnie nieźle się bawi robiąc sobie ze mnie jaja, a ja biorę to na serio. Palant. Pokręciłem głową i wcisnąłem pogróżkę do kieszeni spodni, przecież nie będę śmiecił na swoim podwórku. Ta kartka to pewnie nic czym mógłbym się przejmować. Wyprowadziłem z szopy motor ojca, wziąłem kask i już po chwili kierowałem maszynę w kierunku centrum miasta. Wiem, że to trochę nie mądre prowadzić kiedy ma się kaca, ale przecież nie będę szedł przez cały Londyn na piechotę. To byłby horror. Dosłownie przez chwilę miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, takie samo jak w śnie. Zajrzałem z wsteczne lusterko, ale nie zauważyłem  nic co by przykuło moją uwagę, więc nie przejmując się takimi drobnostkami jechałem dalej. W końcu dzięki mojej szybkiej jeździe mogłem zaparkować maszynę przed warsztatami punktualnie. Chyba pierwszy raz w życiu się nie spóźniłem. Kate chodziła na warsztaty plastyczne do nie zbyt dużego drewnianego domku na obrzeżach miasta. Budyneczek leżał na skraju dużego lasu, sprawiał wrażenie nowego, choć został wybudowany jakieś trzydzieści ileś lat temu. Chyba wiem dlaczego moja siostra lubiła tu spędzać wolny czas, świeże powietrze, miłe widoki i ten skromny domek. Po raz kolejny tego dnia poczułem się obserwowany, rozejrzałam się lecz tak jak poprzednimi razy nie zauważyłem nic co by mogło wzbudzić mój niepokój. No cóż to może przez tego kaca? Kto to może wiedzieć. Nie przejmując się moimi dziwnymi urojeniami, wszedłem do budynku gdzie już pewnie czekała na mnie moja siostra. Wnętrze  było urządzone w staromodnym stylu, wszędzie było pełno sztalug, farb, kredek i innych rzeczy służących do rysowania. Wzdłuż całego pokoju ciągnął się długi stół, na którym leżały jakieś papiery, a dookoła  mebla leżało dużo fioletowych puf. W domku nie było już nikogo, oprócz mojej siostry malującej coś przy jednej ze sztalug. Była tak pochłonięta tworzeniem dzieła, że nawet nie zauważyła mojego przybycia.
 - Zbieraj się! – krzyknąłem, a Kate aż podskoczyła zaskoczona.
 - Poczekaj – zbyła mnie – Tylko dokończę. Chodź zobacz. – kazała mi podejść  do  sztalugi i popatrzeć na jej rysunek.
 - Dobra – podszedłem i spojrzałem na płótno. Obraz przedstawiał prawdopodobnie  mnie i Kate na farmie u naszej babci, kiedy byliśmy dziećmi. Muszę przyznać, że moja siostra ma talent co do tworzenia obrazów.
 - Wow – podziwiałem – Piękne czasy – westchnąłem przypominając sobie dzieciństwo na tej magicznej farmie dziadków.
 - Alan kiedyś byłeś inny, byliśmy sobie bliscy, a teraz… - nie dokończyła.
 - Oddaliliśmy się od siebie? Stałem się człowiekiem nie okazującym żadnych uczuć? – pokiwała potwierdzająco głową.
 - Dlaczego się zmieniłeś? – była bardzo poważna, nigdy jej takiej nie widziałem.
 - Bo zrozumiałem, że na tym świecie nie warto okazywać uczuć – powiedziałem poważnie. Zacząłem unikać jej przeszywającego spojrzenie, uparcie wpatrywałem się w obrazek narysowany przez moją siostrę. Na nim byliśmy tacy szczęśliwi, a teraz kiedy jesteśmy starsi dopadła nas szara rzeczywistość. Przynajmniej mnie nie wiem jak było z Kate, ale ona chyba dalej myślała, że życie jest takie piękne i kolorowe.
 - Mylisz się – zaprzeczyła mojej teorii bycia.
 - Wcale nie. Kiedy byłem milutki i grzeczniutki dla wszystkich, poznałem pewną dziewczynę. Zakochałem się. – w końcu mogłem to z siebie wyrzucić – A ona zabawiła się moimi uczuciami i zostawiła, jak nic nie warty przedmiot. To bolało, bardzo bolało. W tamtej chwili uświadomiłem sobie, że nie warto okazywać pozytywnych uczuć – wyrzuciłem z siebie wszystko, co taszczyłem na swoich barkach od paru długich lat.
 - Nieszczęśliwa miłość to nie powód, żeby zmieniać się w kogoś takiego – zmierzyła mnie od stóp do głów i pokręciła głową z dezaprobatą.
 - Ja wiem swoje – nie chciałem, żeby właziła w moje życie brudnymi buciorami.
 - Alan zrozum, kiedyś ty zostałeś skrzywdzony, a teraz ty krzywdzisz innych – próbowała mi to wytłumaczyć, ale ja idiota oczywiście nie chciałem jej słuchać, teraz żałuję tego. Dlaczego akurat nasza ostatnia rozmowa wyglądała właśnie tak, no dlaczego?
 - Lepiej krzywdzić niż być krzywdzonym – nie miałem zamiaru dać się przekonać, że to ona ma rację.
 - Alan.. – siostrzyczka była uparta
 - Nic nie mów. Koniec tematu. – popatrzyłem na nią morderczym wzrokiem.
 - No dobra – poddała się – Czujesz dym? – rozejrzała się dookoła.
 - Co? – byłem zaskoczony taką zmianą tematu.
 - No śmierdzi dymem – skrzywiła się.
 - Ty faktycznie – dopiero teraz poczułem ten brzydki zapach – To chyba ze składziku – wskazałem na drzwi w rogu pokoju. Bez zastanowienia szybkim krokiem podszedłem do nich i otworzyłem na oścież. Ze małego składziku buchnął ogień i gorący żar, który  z ogromną siłą odrzucił mnie na niedaleko stojącą sztalugę. Poczułem silny ból z tyłu głowy, dotknąłem tego miejsca, poczułem ciepłą ciecz między włosami, która okazała się krwią. Nie mogłem się ruszyć, byłem sparaliżowany, wszystko mnie potwornie bolało.  Chyba ogłuchłem, gdyż widziałem jak moja siostra coś do mnie krzyczy przerażona, ale nic nie słyszałem. Poczułem jak Kate próbuje mnie podnieść ,ale byłem zbyt ciężki, w końcu odzyskałem słuch, błagała mnie żebym się podniósł. Tyle, że ja byłem bezradny, nie panowałem nad swoim ciałem, straciłem nad nim kontrole. Z przerażeniem patrzyłem jak ogień zwiększa w szybkim tempie swoją objętość, dlaczego ten domek musiał być z drewna?! Moja siostra usiłowała zgasić ogień, ale o był już zbyt duży, żeby nad nim zapanować. Spróbowałem się podnieść, odzyskałem czucie i w końcu mogłem wstać. Byłem słaby, strasznie słaby, ledwo przeszedłem kilka kroków.
 - Kate musimy uciekać! Dach się zaraz zawiali! – krzyknąłem. Lecz było już za późno wielka bela spadła na moją siostrę, uniemożliwiając jej ucieczkę. Szybko podbiegłem i próbowałem jej pomóc, niestety ten kawał drewna był zbyt ciężki, a ja zbyt słaby.
 - Ratuj się! – chyba już straciła wszelką nadzieję na ratunek. Ale ja nie miałem zamiaru jej tutaj zostawić, przecież to moja siostra. – Uciekaj! – wręcz błagał a mnie o to, żebym się ratował.
 - Nie zostawię cie! – musiałem jej pomóc, nie wiem jak ale musiałem. Byłem coraz słabszy, ale nadal próbowałem podnieść tą cholerną belkę, choć wiedziałem, że nie dam rady. Ogień był już wszędzie wiedziałem, że zaraz może zawalić się cała konstrukcja domku. Tlenu było coraz mniej, zacząłem się dusić. Kompletnie nic nie widziałem, wszędzie było pełno dymu. To była sytuacja bez wyjścia. Upadłem za ziemię, nie mogłem oddychać, miałem wrażenie, że ktoś mnie dusił. Nie myliłem się to ten cholerny dym mnie dusił. Nagle poczułem przeraźliwe gorąco w nogach, to ogień, ogień był wszędzie. To koniec, nie było żadnej drogi ucieczki. Zrezygnowany spojrzałem na Kate, nie ruszała się, czy wtedy jeszcze żyła? Nie wiem  i nigdy się nie dowiem.  A ja ? miałem wrażenie, że umierałem. Jak dla mnie czas się zatrzymał, już nic nie czułem. Dosłownie przez parę sekund moje całe marne życie przeleciało mi przed oczami. Złapałem moją siostrę za rękę, nie odpowiadała, na samą myśl, że mogła nie żyć olbrzymia łza spłynęła mi po policzku. Czy to naprawdę koniec?   

---------------------------------------------------------
proszę o komentarze i reakcje! ;) 



3 komentarze:

  1. Zabijesz ich?
    Proszę nie. Twoje opowiadanie jest świetne.
    Nie kończ go. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 22 year old Environmental Specialist Wallie Candish, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Orienteering. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Ferrari 166 MM Barchetta. zobacz co znalazlem

    OdpowiedzUsuń
  3. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń