(piosenka zalinkowana w słowie music)
Śmierć kogoś kogo się kochało to najgorsze co może spotkać człowieka. Moment
w którym musieliśmy go pożegnać na zawsze, jest chwilą która na zawsze
pozostaje w naszej pamięci. Nikt nie wie kiedy to się stanie, no może tylko i
wyłącznie sam Bóg. Czy można od tego uciec? Do pogrzebu bliskiej osoby? Nie, to
musiało nastąpić prędzej czy później, w moim przypadku nastąpiło to prędzej. Za szybko, ona powinna jeszcze żyć, dlaczego
jej tu nie było? Dlaczego opuściła ten świat bez pożegnania? Bo byłem
kompletnym egoistą, nie myślącym o konsekwencjach. Myliłem się, bardzo się
myliłem. Kiedy żyła traktowałem ją jak powietrze, ciągle mnie kontrolowała,
chciała spędzać ze mną jak najwięcej czasu, a ja ignorowałem to. Wtedy miałem
ją gdzieś, co ja sobie myślałem?! Przecież to moja siostra, a ja ją kompletnie
ignorowałem. Żałuję tego, bardzo. Mogłem być lepszym bratem, właśnie mogłem,
teraz jest już za późno. Ona nigdy nie doświadczyła żadnych uczuć, żadnej
troski z mojej strony. Nie mówiłem jak bardzo ją kocham, szczerze mówiąc nigdy
nie myślałem o tym żeby powiedzieć jej te dwa słowa. Kate często mi mówiła, że
mnie kocha, że jestem wspaniałym bratem. Ta jasne, nieźle zmyślała, nic byłem
dobrym bratem i wiem to doskonale. Niestety już nie mogłem tego naprawić, było
za późno…
Siedziałem w pierwszej ławce w kaplicy, nie mogłem skupić się na
różańcu, ciągle błądziłem myślami zupełnie gdzieś indziej, gdzieś daleko
stąd. Wszyscy modlili się za duszę
zmarłej, ale ja jakoś nie miałem na to sił, nie mogłem wydusić z siebie jednego
najmniejszego dźwięku, tak jakby ktoś zatkał mi mocno usta. Nie miałem odwagi
podnieść głowy i spojrzeć na otwartą trumnę, gdzie leżała osoba, która zawsze
chciała mi pomóc, a ja nawet nie zauważałem jej. Słyszałem cichy szloch mojej
mamy i pociąganie nosem taty. To wszystko moja wina. Ten pożar był wywołany
przez Jamesa, nie było to udowodnione, ale ja i tak wiedziałem, że to była jego
zemsta. Skrzywdziłem nie tylko Kate, która zapłaciła za moje błędy życiem, ale
też wszystkich zebranych w kaplicy. Rozejrzałem się dookoła za zebranych
żałobników, była tam cała moja rodzina, a także koleżanki siostry i Mike, no
tak Kate to jedyna dziewczyna do której poczuł coś więcej, a mieli być taką
ładną parą. Mieli ale już nie będą. W oczach kumpla widziałem łzy, on ją
naprawdę kochał. Tuż obok Mike’a stała za spuszczoną głową Amanda, to miłe z
jej strony, że przyszła. Pewnie też czuła się odpowiedzialna za śmierć Kate,
ale to ja miałem największe wyrzuty sumienia. W końcu odważyłem się i
spojrzałem niepewnie do przodu. Od razu po moich policzkach zaczęły spływać
słone łzy. Tam w tym drewnianym pudle leżała moja kochana siostrzyczka. Miała
zamknięte oczy i poważną minę, gdzieniegdzie było jeszcze widać oparzenia po
pożarze w którym zginęła. I to była moja wina. Leżąc tak bez ruchu przypominała
mi małą kukiełkę bez życia, wstrząsną mną dreszcz. Życie wyleciało z niej
całkowicie i już nigdy nie wróci, już nigdy nie będziemy się śmiać z własnych
głupot. Nie, to już nie będzie to samo. Te dobre chwile nie wrócą, ona nie
wróci. Była… martwa… To ciągle do mnie nie potrafiło dotrzeć, nie mogłem
uwierzyć w to co się działo. Przyjrzałem się pozłacanej tabliczce na trumnie, uparcie
wpatrywałem się w słowa: Kate Melanie
Helen Williams pokój jej duszy. Miałem nadzieję, że zaraz literki zmienią
swoją kolejność i osobą leżącą w środku okaże się ktoś inny, a ja i siostra
będziemy znów rodzeństwem, tyle, że tym razem szczęśliwszym i najlepszym na
świecie rodzeństwem. Lecz niestety to
nie nastąpiło, napis pozostał na swoim miejscu. Z rezygnacją opuściłem głowę,
moim ciałem zawładnęły dreszcze rozpaczy. Czułem się jak cień człowieka, to nie
był już ten Alan, to był ktoś zupełnie inny, ktoś kto nie zazna już nigdy
szczęścia.
- Proszę pożegnać się ze zmarłą. Zaraz
zawieziemy trumnę z ciałem do kościoła na mszę – powiedział oschle facet z domu
pogrzebowego. Rodzice wstali i skierowali się w kierunku zmarłej córeczki, a ja
snułem się za nimi. Mama była jak głaz nie okazywała jak na razie żadnych
uczuć, nawet przy pożegnaniu z Kate nie płakała, sprawiała wrażenie jakby była
tylko ciałem w kaplicy. A tata? Tata powstrzymywał się od płaczu, kiedy
pocałował swoją córkę w czoło, po jego policzku spłynęła wolno jedna pojedyncza
łza. Teraz moja kolej. Wolnym krokiem podszedłem do trumny i spojrzałem na nią,
była taka delikatna i bezbronna, dlaczego właśnie ją to musiało spotkać?! Moje
oczy znów się zaszkliły, poczułem jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu,
odwróciłem głowę i zobaczyłem Mike’a, uśmiechnął się blado. Pewnie chciał mnie
tym gestem wesprzeć, ale ja i tak dalej ryczałem. Nachyliłem się nad Kate i
lekko pocałowałem ją w policzek, była zimna, strasznie zimna. Miałem nadzieję,
że tylko śpi i zaraz otworzy te swoje duże czekoladowe oczy z uśmiechem. Stałem
i czekałem na cud, ale niestety dotknęło mnie kolejne rozczarowanie.
- Przepraszam, to wszystko moja wina. Wybacz
mi. – wyszeptałem i wybiegłem z kapliczki za zewnątrz, chcą znaleźć się jak
najdalej od tego wszystkiego. Wszyscy składali rodzicom kondolencje, do mnie
nikt nie podszedł, stałem tam jak palec, nikogo nie obchodziłem. Miałem wrażenie,
że wiedzieli, że to moja wina. Przecież to niemożliwe, policja wykluczyła podpalenie,
ale ja i tak wiedziałem swoje.
- Współczuję – podeszła do mnie Amanda – Nie
powinniśmy ze sobą rozmawiać i … - zaczęła szlochać – To on, to James –
wyszeptała, a ja pokiwałem głową i bez słowa skierowałem się w kierunku
kościoła gdzie miał się odbyć pogrzeb siostrzyczki. Usiadłem w pierwszej ławce,
rodzice byli w tym samym miejscu co ja , tyle że po drugiej stronie ławki. Oni mnie unikali, nie odzywali się do mnie od
czasu pożaru. Wydaje mi się, że żałują, że to właśnie ja przeżyłem tą tragedię.
Rodzice woleliby żebym nie żył. Przez
całą mszę płakałem i trzęsłem się jak galareta. Chyba pierwszy raz w życiu
byłem taki smutny, nigdy tak nie cierpiałem jak teraz. Ksiądz zaczął opowiadać
o tym co kate zrobiła dobrego dla innych, muszę przyznać, że całkiem sporo tego
było. Mówił też, że zamiast rozpaczać po jej śmierci, powinniśmy wspominać
wspólnie spędzone z nią chwile. Łatwo było mu powiedzieć, lecz trudniej zrobić.
Nagle przypomniały mi się wakacje spędzone na farmie dziadków w dzieciństwie,
kiedy mieliśmy po dziesięć lat:
- No nie bój się – posłała mi
uśmiech i pokazała na brązową klacz.
- Ale co będzie jak spadnę? –
byłem przerażony za samą myśl siedzenia w siodle tak wysoko.
- Nie martw się jakby coś jestem
w pobliżu – zachęcała mnie siostra
- Nie dosiądę jej – byłem za
mały, żeby sam wejść na konia, w końcu miałem dziesięć lat. Kate przykucnęła i
wyciągnęła ręce żeby mnie podciągnąć do góry. Posłusznie położyłem stopę na jej
dłoń i już po chwili siedziałem na brązowej klaczy. Nadal bałem się upadku,
więc chwyciłem mocno lejce, aż mi kłykcie zbladły. Nagle koń ruszył powoli,
złapałem rytm w którym się poruszał. Po drugim okrążeniu łąki już strach
zupełnie mnie opuścił, więc przyspieszyłem. Było naprawę cudownie, lekki
wiaterek rozwiewał mi włosy, czułem się jak wolny ptak. Wtedy wszystkie moje
zmartwienia mnie opuściły to było jak magia.
- I jak? Fajnie? – spytała Kate
pomagając mi zejść z siodła.
- Fantastycznie! Dziękuję, że
mnie przekonałaś. – przytuliłem ją mocno, jako słodki dzieciak ciągle ją
przytulałem, dopiero potem zacząłem ją odtrącać. Straciliśmy równowagę i ze
śmiechem upadliśmy na świeżo skoszoną trawę. Mogę śmiało powiedzieć, że to były
najlepsze wakacje w moim życiu.
Z uśmiechem wspominałem to zdarzenie, to dzięki mojej siostrze
pokochałem konie i wszystko z nimi związane. To dzięki Kate, dopiero teraz
dopadła mnie rzeczywistość, ona nie żyła. Spojrzałem na trumnę i nie mogłem w
to uwierzyć, w to, że mojej siostry już nie ma i nie będzie. Nigdy.
Po mszy udaliśmy się na cmentarz, to był ostatni raz kiedy widziałem
całą naszą rodzinę razem. Panowie zaczęli spuszczać trumnę do dziury, a mój wuj
czytał list pożegnalny. Zachwiałem się jak zaczął wyczytywać tych wszystkich
ludzi, z którymi po opuszczeniu tego świata żegna się moja siostra.
-… Zmarła żegna także swojego kochanego brata
Alana… - kiedy to usłyszałem musiałem podeprzeć się o sąsiedni nagrobek, żeby
nie upaść. Co się tu działo? Jeszcze kilka dni temu droczyłem się z nią przed
wyjściem do klubu. A teraz żegnam się z nią na zawsze.
Goście zaczęli wychodzić z cmentarza, a moi rodzice także poszli,
zaprosili wszystkich na stypę oprócz mnie, po prostu sobie poszli. Podszedłem
do dziury, gdzie tam na dole leżała moja siostra. Usiadłem na ziemi i spojrzałem
w niebo. Ona tam była, na pewno tam jest. Kate była w niebie, tyle dobrego
zrobiła na tym świecie, więc jest gdzieś tam blisko Boga. Obróciłem w palcach
czerwoną różę, którą zerwałem w ogrodzie dla niej. Spojrzałem na kwiat, był
piękny tak jak moja siostra. Wrzuciłem ją do grobu i patrzyłem jak upada na
jasno brązową pokrywę trumny. To koniec, nigdy jej noga nie postanie na tym
świecie. Jej życie się skończyło, Bóg zabrał ją do siebie. Na samą myśl o tym,
moim ciałem wstrząsną dreszcz, a potem…. Potem miałem atak płaczu, kolejny tego
dnia, tyle, że jeszcze większy niż poprzednio. Z dużą siłą uderzyłem pięścią o
ziemię.
- Dlaczego mi ją zabrałeś? – krzyknąłem lecz
mój głos w połowie zdania się załamał. Nikt mnie nie usłyszał, byłem zupełnie
sam. Przez chwilę jeszcze słyszałem echo mojego głosu, a potem nic, kompletna
cisza. Jakby nikt nic wcześniej nie
powiedział. – Dlaczego mnie zostawiłaś? Wiem, że byłem strasznym bratem, ale
chciałbym to naprawić tyle, że to niemożliwe. – końcówkę zdania wyszeptałem.
Oparłem się o sąsiedni nagrobek plecami, podwinąłem nogi pod brodę i
schowałem twarz w dłoniach cichutko szlochając. Chciałbym dostać drugą szansę,
chciałbym cofnąć czas. Chciałbym tyle, że to niemożliwe. Chyba zapomniałem, że
powinienem cię wspierać i pomagać, przecież to obowiązek brata. Co ja zrobiłem?
Do czego doprowadziłem? Zepsułem wszystko, nie naprawię tego, nie da się.
Ciągle miałem dziwne przeczucie, że ona tu jest, że jej dusza nie odeszła.
Czyżby to mogła być prawda? Czyżby moja siostra została tu ze mną i przyglądała
mi się? Nie, ona jest w niebie i już tego nie zmienię, przecież nie mogę
wierzyć w jakieś swoje wymysły. Jej tu nie ma i koniec. Siedziałem tak płacząc
przez dłuższy czas, byłem zziębnięty i roztrzęsiony, a ataki płaczu następowały
jeden po drugim. Drżącą ręką dotknąłem swoich ust, ciągle czułem na nich jej
lodowaty policzek. Wtedy przy jej grobie ostatni raz w życiu dotknąłem jej
kruchego ciała. Przymknąłem oczy, żeby stłumić kolejne łzy. W końcu podniosłem się z brudnej ziemi i
spojrzałem jeszcze raz w dół, w miejsce w którym leżała moja siostra.
- Wybacz mi. – powiedziałem szeptem szlochając
– przepraszam, że byłem najgorszym bratem na świecie – wytarłem niezdarnie łzy
spływające po moich policzkach rękawem marynarki. – Do zobaczenia w niebie – wyszeptałem i
wolnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia, a potem chodziłem bez celu po
obrzeżach miasta.
------------------------------------------------------
proszę o komentarze i reakcje ;) zapraszam na moje dwa pozostałe blogi ;p
Zabiłaś ją, szkoda. Myślałam, że ona go zmieni.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
Jezuu plakalam ;(
OdpowiedzUsuńmialam nadzieje ze to ona go nawroci ;* ;(
co za durny james !!!
Kiedy nastepny ? ;* poinformujesz mnie ? ;* kocham tego bloga <