poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 5


Gdy człowieka, któremu wiodło się dobrze, spotyka niepowodzenie lub nieszczęście, zagłębia się on w sobie, wzmaga wymogi własnego sumienia, wymierza sobie karę i pokutę.
- Zygmunt Freud

 - Mamo – położyłem rękę na ramieniu rodzicielki z nadzieją, że w końcu się do mnie odezwie – Proszę nie skreślaj mnie. Odezwij się do mnie –  własna matka strąciła moją dłoń z ramienia i bez słowa wyszła z kuchni. Poszedłem za nią, dlaczego ona mnie olewa? Przystanąłem na korytarzu tuż przed dużym lustrem, przyjrzałem się swojemu odbiciu. Zacząłem płakać, wyglądałem  zupełnie jak moja siostra, jak moja zmarła siostra. Te same rysy twarzy, ten sam kolor włosów, ten sam uśmiech i te czekoladowe oczy. Byliśmy jak dwie krople wody, nie mogłem dłużej patrzeć na swoje odbicie, to było dla mnie za wiele. Rodzice mieli mnie gdzieś żałowali, że to nie ja zginąłem w pożarze, obwiniali mnie za wszystko. choć nie znali prawdy, mieli rację, to była moja wina. Zmrużyłem powieki, żeby powstrzymać kolejny atak płaczu, takie życie to nie życie. Obok mnie przeszedł ojciec, nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, jakbym był niewidzialny. Miałem tego wszystkiego dosyć, serdecznie dość, chciałbym się zabić, ale jestem zbyt słaby. Nie dałbym rady.
   Wspiąłem się po schodach i zatrzymałem się przed drzwiami pokoju mojej siostry. Od czasu pogrzebu nikt tam nie zaglądał, nikt nie miał odwagi, ja też. Może teraz już jestem gotowy? Może zajrzę tam na chwilę, żeby trochę powspominać dobre czasy? Może w końcu pogodzę się z jej śmiercią? Niezbyt przekonany chwyciłem klamkę, zawahałem się, czy wytrzymam kolejny atak płaczu?
 - Dasz radę – szepnąłem i pchnąłem drzwi, niechętnie przekroczyłem próg. Od razu do mojego nosa dobiegł smród dawno nie wietrzonych pomieszczeń, podszedłem do okna i uchyliłem je. O tak teraz zdecydowanie lepiej.
     Pokój Kate był dużo większy od mojego, ściany miały beżowy kolor, a meble z drewna sosnowego. Pod oknem stało duże łóżko, na którym niepewnie usiadłem. Rozejrzałem się dookoła wszystko było takie martwe, jakby z tego pokoju ulotniło się życie razem z jego właścicielem. Podszedłem do biurka, na którym leżała otwarta książka, pewnie Kate czytała ją w dniu pożaru. Dotknąłem opuszkami palców zakładkę leżącą nieopodal i wetknąłem ją w miejsce gdzie moja siostra prawdo podobnie skończyła czytać. Odłożyłem książkę do biblioteczki stojącej obok biurka, dlaczego to zrobiłem? Sam nie wiem, można powiedzieć, że byłem tak jakby w jakimś transie. Jak na razie nie nastąpił atak płaczu z czego byłem trochę zadowolony, może te najgorsze dni są już za mną? Chyba raczej nie, coś mi się wydaje, że to dopiero początek. Zacząłem dalej zwiedzać pokój, przystanąłem obok uchylonych drzwi do garderoby, przez które był przewieszony jakiś materiał, po chwili dopiero skapnąłem się, że to ulubiona apaszka Kate, granatowa w białe prążki. Wziąłem ją w dłonie i mocno przytuliłem do siebie, wydawało mi się, że czułem jej zapach, słodkawy zapach mojej siostry. Może to dziwnie i niemożliwe, ale ten przedmiot był przesiąknięty jej zapachem. Nie wytrzymałem. Nogi miałem jak z waty, osunąłem się na ziemię i zwinąłem w kłębek. Zacząłem cicho szlochać trzymając w ręku ulubioną chustkę mojej siostrzyczki. Próbowałem opanować płacz, ale to było silniejsze ode mnie, nagle wspomnienia dały o sobie znać :

 - A co myślisz o tej? – spytała zachwycona Kate, pokazując mi jakiś granatowy kawał materiału.
 - Apaszka jak apaszka – wzruszyłem ramionami.
 - No proszę pomóż mi – siostra wręcz błagała o pomoc – Mi się podoba, ale co powiedzą inni?
 - Co się przejmujesz innymi? – troszeczkę mnie to zirytowało, nie miałem ochoty siedzieć całego dnia w tym cholernym sklepie.
 - Dobra nieważne. Widzę, że mi nie pomożesz, idę poszukać mamy – zniknęła pomiędzy półkami z ciuchami rozglądając się za matką.

 Nawet w tak błahej sprawie jej nie pomogłem, jaki ze mnie brat? Okropny, nigdy nie miałem dla niej szacunku, nigdy.
 - Przepraszam – szepnąłem przez płacz – Nie zasługiwałem na taką wspaniałą siostrę jak ty – dodałem wycierając łzy rękawem bluzy. Z trudem podniosłem się z ziemi i jeszcze raz rozejrzałem po pokoju. Na łóżku leżała jakaś sukienka, pewnie kupiła ją na nasze urodziny. Podszedłem i wziąłem ją ostrożnie w ręce, była całkiem ładna. Sukienka sięgała do połowy uda i była koloru beżowego. No nieźle by w niej wyglądała, ale niestety ona już nie będzie miała okazji jej włożyć. Kate planowała te urodziny od dobrych paru miesięcy.

 - Co robisz? – spytałem kładąc się na kanapie w salonie.
 - Przygotowuję listę gości na urodziny – odpowiedziała zamyślona – Masz jakieś wymagania co do tego? – spytała notując coś na kartce.
 - Hmm.. zaproś tą Amandę – już wtedy czerwono włosa wpadła mi w oko.
 - Czy ja wiem – niezbyt podobał jej się mój pomysł – Przecież to dziewczyna tego brutala, możemy mieć kłopoty  - widać nie była taka głupia, wiedziała dość sporo o tym chamskim Jamesie.
 - Nie to nie – westchnąłem.
 - Pomożesz mi z zaproszeniami? – spytała z nadzieją.
 - Nie chce mi się – wyciągnąłem się leniwie na kanapie.
 - Szkoda – posmutniała.

   To wspomnienie też nie przyniosło mi ulgi, wręcz odwrotnie, ono jeszcze bardziej pogorszyło moje samopoczucie. Próbowałem sobie przypomnieć sytuację w której choć raz jej pomogłem. Nic nie przychodziło mi do głowy, dlaczego? Bo takie zdarzenie nie miało nigdy miejsca, zawsze uprzykszałem jej życie, psułem jej humor, a ona i tak mnie kochała i nigdy nie przestała kochać.
   Położyłem się na łóżku należącym do Kate i wypłakiwałem się w jej poduszkę. Co ja zrobiłem ze swoim życiem, co się ze mną stało? Przypomniałem sobie słowa siostry: kiedyś byłeś inny. Tak miała rację, kiedyś byłem słodkim troskliwym chłopcem. Dlaczego się zmieniłem? To proste, poznałem dziewczynę, zakochałem się mówiła, że czuje to samo. Dogadzałem jej na każdym kroku, a ona co? Pewnego dnia powiedziała, że mnie nie kocha i nigdy nie kochała. To był najgorszy moment w moim życiu, ciągle słyszę jej słowa, one siedzą w mojej głowie i już nigdy nie wyjdą. Nie zapomnę tego co mi zrobiła. Jaką przykrość mi sprawiła. To wtedy się zmieniłem, miałem wszystko gdzieś, siostrę również skreśliłem, sam nie wiem dlaczego.
   Przypomniałem sobie to co Kate powiedziała mi w pracowni tuż przed pożarem: Nieszczęśliwa miłość to nie powód, żeby zmieniać się w kogoś takiego. Wtedy nie chciałem jej słuchać, ale teraz wiem, że miała rację. Moja siostra jak zwykle miała rację, a ja jak zwykle się myliłem. Tym razem się jej posłucham i zmienię się. Tak, stanę się kimś lepszym, zrobię to dla niej, dla Kate. Dobrze pamiętam co powiedziała dalej: kiedyś ty zostałeś skrzywdzony, a teraz ty krzywdzisz innych. W tym także miała rację. Ale wiem co zrobię, zacznę od tej dziewczyny, której powiedziałem, że ją kocham, wykorzystałem ją. Zwinąłem się w kłębek i dalej wypłakiwałem się w poduszkę, w poduszkę mojej zmarłej siostry. Doskonale pamiętam jak kiedyś była burza, strasznie się baliśmy, więc schowaliśmy się właśnie pod tą kołdrą i czekaliśmy aż ten koszmar się skończy.
 - Co ty tu robisz? – do pokoju weszła mama, była strasznie wkurzona.
 - Mamo… - powiedziałem cicho.
 - Wynoś się stąd. – pokazała palcem drzwi.
 - Muszę ci coś powiedzieć… - chciałem zacząć wszystko od nowa, miałem zamiar przeprosić ją za moje wcześniejsze zachowanie.
 - Nic nie mów! Wyjdź! Jak śmiesz wchodzić do pokoju swojej siostry?! – nie chciała mnie słuchać – Kiedy ona żyła, traktowałeś ją jak śmiecia, a teraz masz czelność leżeć w jej łóżku?! – po  policzku rodzicielki spłynęła wielka łza.
 - Chciałem tylko… - też zacząłem płakać.
 - Jeszcze tu jesteś?! Dlaczego jej nie uratowałeś?! – w jej oczach dominowała wielka rozpacz – Zginęła przez ciebie. To ty ją zabiłeś! – w sumie miała niestety rację.
 - Proszę daj mi drugą szansę… zmienię się… - wyszeptałem załamany.
 - Nie chcę na ciebie patrzeć! Nie jesteś już moim synem! Wynoś się z tego domu i nigdy nie wracaj – pękło mi serce, moja własna mama mnie nienawidziła. Tego było za wiele, za dużo bólu i nienawiści. Wybiegłem z pokoju, słyszałem jak rodzicielka mówi sama do siebie:
 - Córciu nie martw się, twój wyrodny brat już nigdy nie przekroczy progu tego domu – te słowa do końca mojego beznadziejnego życia, zostawiły bliznę w mojej podświadomości.
   Szybkim krokiem opuściłem rodzinny dom, w którym spędziłem całe swoje dzieciństwo. Spojrzałem po raz ostatni na budynek, który był źródłem całego mojego szczęścia jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Na same wspomnienia pojawił mi się uśmiech na twarzy. Zauważyłem, że w oknie kuchni stoi mój tata. Był smutny, wydawało mi się, że płakał, ale to chyba niemożliwe, mój tatuś nigdy nie okazywał uczuć w taki sposób, on był silny, o wiele silniejszy ode mnie. Pomachałem ojcu na pożegnanie, lecz on tylko odwrócił się do okna plecami i odszedł.  Wtedy po raz ostatni w swoim marnym zyciu widziałem swoich rodziców, niestety. Niechętnie odwróciłem się w stronę parku, nigdy nie sądziłem, że w ciągu jednego dnia doświadczę tyle cierpienia.  Nie miałem już niczego, straciłem wszystko i wszystkich. Nikt mnie nie kochał, nie mam już rodziców, siostry,  a reszta rodziny miała mnie gdzieś. Doszedłem do swojej ławeczki i położyłem się na zimnych drewnianych deskach. Nagle spadł deszcz, nie przeszkadzało mi to, przynajmniej nikt nie widział moich słonych łez. Zamknąłem oczy… nikt mnie nie potrzebuje, nikt mnie nie kocha, wszyscy mnie nienawidzą, doprowadziłem do śmierci mojej własnej siostry, skrzywdziłem tyle ludzi…. W końcu zasnąłem, kamiennym snem.

_____________________________________________________
proszę o komentarze i reakcje ;) zapraszam na moje pozostałe dwa blogi ;)

2 komentarze:

  1. Super ... ;) tylkoci rodzice dziwni ;o ;* pewnie ich tez zabije ten james ;( zgadlam ? ;* czekam na nn ;p kiedy ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak wgl. to u mnie kolejny rozdział jest ^^

    OdpowiedzUsuń